Utalentowana łuczniczka z naszej szkoły

Anna Benc jest uczennicą klasy 2a naszego gimnazjum. Jej zainteresowanie łucznictwem zaowocowało zwycięstwem w Jeleniej Górze, 3.09.2016 r., w turnieju z okazji „Września Jeleniogórskiego”. Ania – zawodniczka KS „Piast” Nowa Ruda – zajęła I miejsce w kategorii „Młodzik – dziewczęta” i tym samym odniosła ogromny sukces. Z kolei 25.09.2016 r. została Mistrzynią Dolnego Śląska. Postanowiła opowiedzieć nam o swojej pasji.

Łucznictwo ciekawiło mnie już kilka lat wcześniej przed rozpoczęciem treningów w KS „Piast” Nowa Ruda. Początkowo nawet nie wiedziałam, że jest taka dyscyplina sportu. Łuki, strzały widziałam jako atrakcje na niektórych festynach. Pewnego dnia przeglądałam katalog, w którym znajdował się prosty łuk. Nadchodził dzień moich urodzin. Nie miałam pomysłu na to, co chciałabym na prezent, więc poprosiłam o łuk. Jednak po paru dniach rozmyśliłam się. Kilka miesięcy później czytałam gazetkę o tematyce konnej i trafiłam na artykuł o łucznictwie konnym. Zamarzyłam, by spróbować i nauczyć się tej dyscypliny. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Tym razem postawiłam sprawę jasno – chcę pod choinkę dostać łuk i strzały. I otrzymałam swój pierwszy, prosty łuk. Zaczęłam strzelać na podwórku, ale chciałam się tego nauczyć lepiej.

Wtedy przypomniałam sobie reklamę KS „Piast" Nowa Ruda, gdzie było napisane między innymi o sekcji łuczniczej. Zapisałam się w czerwcu 2013 roku, ale ze względu na wakacje regularne treningi zaczęłam jesienią. Gdy pierwszy raz zobaczyłam łuk klasyczny, byłam zszokowana. Przeraziła mnie jego skomplikowana budowa. Trener noworudzkiej sekcji, pan Henryk Abucewicz, próbował mnie zniechęcić – uprzedzał, że to sport nudny, wymagający dużo cierpliwości, a na sukcesy trzeba długo czekać i dużo pracować. Nie udało mu się. We wrześniu 2013 pomagałam w obsłudze zawodów organizowanych przez nasz klub – po raz pierwszy zobaczyłam tak dużą ilość profesjonalnych łuczników. Byłam pod wrażeniem niektórych zawodników.

W grudniu 2013 roku pojechałam do Legnicy na swoje pierwsze zawody – Mikołajkowy Turniej Łuczniczy i zajęłam III miejsce w kategorii „Pierwszy Krok”. Ten sukces przeszedł łatwo; na następne trzeba było popracować. Miałam chwile gorsze i lepsze. Zyskiwałam nowych przyjaciół i ich traciłam, gdy odchodzili od tego sportu. Czasami zastanawiałam się, czy to ma jakiś sens, ale nigdy nie zrezygnowałam. W czasie, kiedy moi rówieśnicy spotykali się po szkole, ja jeździłam na treningi. W weekendy zazwyczaj startowałam w zawodach, w turniejach albo pracowałam jako obsługa techniczna, gdy konkurencje były dla starszych zawodników. Nieraz chodziłam do szkoły zmęczona i niewyspana. Jednak w takich chwilach jak ta w Jeleniej Górze (03.09.2016) czuję, że moje wyrzeczenia mają sens; czuję się szczęśliwa.

Oceń ten artykuł
(0 głosów)